spiesz się powoli

Nobody is BORN as a WARRIOR! You choose to be ONE. When you refuse to stay seated. You choose to be ONE, when you refuse to BACK DOWN. You choose to be ONE, when you STAND UP! After getting knocked DOWN

spiesz się powoli

spiesz się powoli

Cierpliwość…

tak, to niestety coś, czego mi brakuje… a Wam? sprawdźmy… zacznę więc od początku.

W niedzielę w Parku Śląskim organizowany był „Półmaraton Parkowy”, w zasadzie oprócz samego półmaratonu był również bieg na 10km oraz kilka biegów dla dzieci.

Dla mnie miał być sprawdzian formy przed Silesia Półmaratonem, wziąłem więc udział w biegu na 10k, a dla moich dwóch córek – zabawą i wstępem do rywalizacji na zawodach (dla obu był to pierwszy start biegowy).

Pobudka o 7 tak by przed 9 być już w parku i odebrać wszystko co potrzebne do biegu. Pakiety na biegi sprawnie odebrane zarówno na mój bieg, jak i na biegi dla dzieci. Pakiet standardowo z koszulką techniczną i kilkoma ulotkami :).

Mimo sprawnego biura zawodów, w dalszej kolejności zabrakło trochę organizacji. Pierwsze biegi dla dzieci miały się zacząć o 9:10, finalnie wystartowały 9:30. W przypadku gdy bieg główny startuje o 10:00 i nie będzie przesunięcia – takie braki organizacyjne nie powinny mieć miejsca. Spowodowało to u wielu osób startujących w półmaratonie i w biegu na 10km skrócenie rozgrzewki. Bo przecież każdy chciał kibicować swoim pociechom.

Same biegi super, warto spojrzeć czasem na rywalizację dzieci – jak dają z siebie wszystko. Zdecydowanie częściej muszę moje córki na takie imprezy zapisywać, aby się oswajały z atmosferą i rywalizacją. Z jednej strony było wiadome, że przynajmniej te młodsze grupy biegły dla zabawy… ale walkę było widać do ostatnich metrów.

Pogoda była piękna, ponad 20 stopni i słońce – piękna na spacery w parku, nie na bieg (osobiście nie znoszę biegać w taką pogodę).

Założenia były proste, po 3:50min/km pierwsze dwa kilometry, a reszta w 3:45min/km. Miało to mi dać na mecie 37:40 i nową życiówkę. Jestem jednak w momencie przygotowań do Silesii i czuję dość wyraźnie zmęczenie organizmu przygotowaniami.

Start był wspólny półmaratonu jak i biegu na 10k. Na starcie rozglądałem się, kto ma jaki numer startowy by mniej więcej starać się zorientować z kim rywalizuję (półmaraton na zielono a 10k na niebiesko).

I START

Początek super, lekko z górki, emocje…

no i się wszystko posypało… przez rzeczoną cierpliwość i ambicję.

pierwszy kilometr rozemocjonowany pobiegłem zamiast 3:50 to 3:40. Wiedziałem że 1 osoba z mojego biegu jest przede mną i pozostałe 6-7 z połówki. W następnych dwóch kilometrach tempo się ustabilizowało w okolicy 3:46 i udało mi się wyprzedzić 3 osoby w tym mojego rywala. Od tego momentu biegłem sam – 4 osoby z półmaratonu były dość daleko w przodzie, a sam zyskiwałem przewagę nad pozostałymi.

Pogoda jednak zaczęła dawać mi się we znaki i wzmagało się pragnienie, do tego od 4km zaczynał się podbieg. To był kluczowy moment tego biegu. Tempo coraz bardziej spadało – by otrzeć się nawet o 4:20 min/km przy 5 kilometrze. Na koniec piątego kilometra upragniony wodopój, do tego trasa zaczęła iść w dół (to szczęście że zwykle każdemu podbiegowi towarzyszy zbieg) i wstąpiły we mnie nowe siły. Mimo wszystko w tym momencie wyprzedził mnie inny zawodnik z mojego biegu, który biegł równym tempem. Ósmy kilometr znowu na lekkim spadku energii w 4:02 min sprawił, że rywal zyskał nade mną dość wyraźną przewagę. W tym momencie zobaczyłem moje najważniejsze Kibicki, żonę wraz z córkami. Szybka informacja że jestem 6 w całym biegu trochę mnie zmyliła, ale doping dodał skrzydeł i wróciłem do tempa w okolicy 3:50. Na 700 metrów przed końcem znowu żona i informacja, że jestem drugi w moim biegu, ale mam przyspieszyć, bo ktoś mnie goni. Nie miałem już szans na dogonienie pierwszego zawodnika, ale miałem finisz mocny  i udało się wywalczyć drugie miejsce.

Pierwszy raz w życiu stanąłem na drugim miejscu podium. Jestem bardzo zadowolony, czuję jednak niedosyt. Pierwsze było zdecydowanie w moim zasięgu, zabrakło 30 sekund. Wszystko to straciłem na 4 i 5 kilometrze, tam straciłem łącznie prawie minutę. Widać to dobrze patrząc na całość, średnia z biegu to 3:53min/km… w tym czwarty kilometr w 4:10 i piąty w 4:20, zdecydowanie poniżej tego, co miało być. Skończyłem w 38:45 czyli o 1:05 wolniej niż planowałem.

Wniosków mam kilka – potrzebuję częściej wody (chociaż łyk) i zaczynam się zastanawiać czy na Silesię nie zabrać pasa z piciem tak na wszelki wypadek. Jak łapie mnie pragnienie – zdecydowanie tracę prędkość.

– muszę pracować nad głową, nad wewnętrzną motywacją w trakcie biegu – bo tego też zabrakło w trakcie

– przede wszystkim muszę trzymać równe tempo, nie tak szarpane jak miało to miejsce tym razem.

  • no i muszę TRZYMAĆ SIĘ PLANU, być CIERPLIWYM a efekty przyjdą.

Podsumowując, miejsce lepsze od wyniku czasowego. Niedosyt sprawia, że mam więcej chęci do dalszej pracy nad sobą, bo wyniki przychodzą.

No i podsumowanie mojego trenera:
„Mistrzu, popełniłeś typowy błąd neofity… ruszyłeś po 3:40 i po pierwsze się zakwasiłeś, a po drugie powstał dług tlenowy! Przegrałeś ten bieg na własne życzenie. To najbardziej z typowych błędów. Stąd spadek tempa na kolejnych kilometrach. Przy Twoim poziomie 10 sekund na kilometrze, szczególnie na początku wyścigu ma ogromne znaczenie.

Nie bez powodu napisałem w strategii startowej: „Pierwsze 2km biegniesz po 3:50, kolejne wejdź na tempo 3:45 i postaraj się utrzymać je do końca. To plan na ten start”.

Zacząłeś zupełnie na odwrót. Więc masz odpowiedź dlaczego tak wyszło.
Półmaraton możesz też przegrać nadgorliwością i… nietrzymaniem nerwów na wodzach.

Do przemyślenia, wyciągnięcia wniosków i wdrożenia poprawy już od kolejnego biegu!!! Masz coraz wyższą formę, ale przez takie szkolne błędy możesz zniweczyć cala dotychczasową pracę.”

 

 

 

  1. Zdjęcie zaczerpnięte ze strony Parkowego Półmaratonu

 

Leave a Reply