2016.10.02 Silesia Półmaraton – walka, walka, walka…
W lipcu na tyle ochłonąłem po Opolu (więcej TUTAJ), że w końcu sprecyzowałem gdzie chciałbym pobiec na jesień. Trafiło na Silesia półmaraton w Katowicach 2.10. Nie rzucam się na pełny maraton, bo nadal nie mogę biegać więcej niż 3x tydzień. Popełnienie drugi raz tego samego błędu byłoby przegięciem.
Nie ukrywam że planowałem poprawę w stosunku do poprzedniej edycji. Miałem wtedy jeszcze mniej czasu na bieganie i nie byłem super przygotowany, a wywalczyłem 1:35:07. Biegłem z tempem 4:31 i zająłem 57 miejsce na 1121.
Plan na Silesia półmaraton
Cel założyłem ambitny! (jak zawsze), poniżej 1:25, czyli 10 minut lepiej niż rok temu i 4 minuty lepiej od życiówki.
Po biegu mogę stwierdzić że było całkiem dobrze. Z jednej strony jestem zadowolony, a z drugiej czuje niedosyt, ale do tego zaczynam się przyzwyczajać. .
Może od początku
Rano już od 6 nie spałem. Sam się obudziłem i wylegiwałem się w łóżku jeszcze 1h. o 7 śniadanie i początek przygotowań.
Jako że to Katowice, to z logistyką było prościej. Rodzice przyjechali po mnie o 9 żeby zabrać mnie i starszą córkę na start (żona z młodszą miała dojechać później). Dzięki temu bardziej mogłem się skupić na samym biegu.
O 9;00 startował maraton, ja miałem jeszcze 1,5h. przebrany byłem już chwilę przed 10, pożegnałem się z rodzicami i córką. Poszedłem się rozgrzewać.
Pogoda
Od rana zapowiadał się ciepły dzień, bezchmurne niebo i słonko, o 10 było już koło 20stopni. I nie, nie jest to idealna pogoda do biegania. Ludzie którzy nie biegają np. mój tata, twierdzi że to przecież najlepsza pogoda do biegania. Najlepsza jest koło 12-14stopni i pochmurnie. Koniec i kropka. Słońce nie jest przyjacielem biegaczy (dopiero po biegu się nim staje).
Rozgrzewka
Rozgrzewka poszła jak zawsze średnio (nie lubię tego elementu) trochę pobiegałem i tyle. Niestety przy zawodach jest to ważne, bo nie ma już miejsca na nierozgrzane stawy – tylko trzeba od początku zasuwać.
Start Silesia Półmaraton
O 10:25 stanąłem już przy linii startu, dość blisko przodu (koło 2 linii), ludzi za mną mnóstwo (koło 2 tysięcy).
Ruszyliśmy – sam początek jak zwykle za szybko, przez chwilę biegłem w pierwszej piątce, Kenijczyk dopiero po chwili mnie wyprzedził, a Kenijka przez pewien czas biegła bark w bark ze mną.
Na początku zegarek pokazywał mi zawrotne tempo 3:30 Min.km. Zdecydowanie za szybko, więc starałem się zwalniać. Pierwszy kilometr poszedł więc w 3:52, w drugim lekka górka i już było 3:59.
Pierwsze problemy
Potem było różnie, w zależności czy płasko/z górki czy pod górkę, oscylowałem w okolicy 4min/km (czyli zgodnie z planem). Po 7 kilometrze już gorzej bo 4;13 min. Ale i tak byłem „w czasie”. Niestety Śląsk do płaskich nie należy i utrzymanie tempa wyznaczonego wcześniej było coraz trudniejsze. Epizodyczne zaliczenie kilometra w 4:13 było ok, ale jak się to potem ponawiało na 9 i na 14 km, to już zaczynało być średnio. Plan się oddalał.
Bieg kontrolowany
Ok, do czasów jeszcze wrócę, biegło się w miarę dobrze, noga po raz pierwszy od jakichś 3 tygodni praktycznie w ogóle nie dawała o sobie znaku – nie wiem czy to z emocji, czy po prostu na chwilę się „naprawiła”.
Przed 9km wziąłem żel, chwilę potem popiłem – pić musiałem często – bo tak jak wspomniałem, pogoda średnia na bieganie (chociaż i tak lepiej niż rok temu).
2 kobiety biegły przede mną. Wspomniana wcześniej Kenijka i jeszcze jedna Polka która chciała jej dorównać tempa. Gdzieś w okolicy 8kilometra ją udało mi się wyprzedzić. Wyprzedzanie w ogóle było raczej sporadyczne. Czasami ktoś się mnie trzymał, czasem ja kogoś i w zależności od momentu, następowała mijanka.
Początki zmęczenia.
Im dalej tym było gorzej, bo oczywiście zmęczenie się pojawiło. Silesia półmaraton stawał się coraz bardziej wymagający. Wiedziałem, że odcinek między 13 a 17km będzie najtrudniejszy – w większości pod górę. Planowałem być tam z trochę większym zapasem czasowym, a byłem na styk… 16kilometr wyszedł fatalnie – 4;24 min, 17 w 4;11 – już zaczęło mi uciekać wymarzone 1;25. Potem walka z psychiką by nie odpuszczać, by walczyć o każdą sekundę, raz z walki wychodziłem zwycięsko a raz nie.
Zryw
Na 18kilometrze wróciłem do walki i pojawiło się 3:57… po to by 19 wrócić w okolice 4:18. Strasznie rwane tempo, 20 znowu mobilizacja i „pełna para” żeby zrobić znowu 3:52… tylko po to by ten ostatni 21kilometr zrobić w 4:17 – więc w kratkę raz dobrze, raz źle.
Odpuszczenie
Myśli o odpuszczeniu jak zwykle towarzyszyły, szczególnie jak było raczej pewne koło 17kilometra że na złamanie 1:25 nie będzie szans.
Psychika to jest to, nad czym muszę pracować (i nad równym rozłożeniem tempa).
Końcówka w ogóle była ciężka – jedna z cięższych w moim życiu. Wymijania (czy mnie czy ja) też mało – bo generalnie biegłem w „czołówce”. Koło 19kilometra przemknął obok mnie jeden zawodnik, ja w oddali widziałem 2 biegnących coraz słabszym tempem… i na 20stym km udało mi się ich przegonić.
Meta już blisko
Ostatnie 700 metrów kolejna mieszanka uczuć, czy już odpuścić i spokojnym tempem dobiec, czy nie. W tym momencie liczyło się dla mnie bardziej miejsce niż sam czas – a tych dwóch których wyprzedziłem. Zostawiłem ich dość daleko w tyle, za to kolejna osoba do wyprzedzenia – był o tyle daleko że nie dałbym rady. Czyli stagnacja… walka raczej o utrzymanie niż o poprawę życiówki. Wiedziałem że i tak ją poprawię. Miałem dość spory margines prawie 4 minuty, więc teoretycznie mogłem ten kilometr po prostu przejść).
Finisz
Na ostatnich 300 metrach najpierw zobaczyłem mamę – która krzyczała, trochę mnie to zmobilizowało. 100 metrów później była Ola – ona mocno się „wydzierała” że mam cisnąć. To mnie obudziło i ostatnie 200 metrów sprintem. Gdzieś te pokłady energii wydobyłem i to na tyle, że biegłem w tempie 3:42 min/km).
Pod koniec noga i tyłek dawały już o sobie znać coraz bardziej, no i fakt posiadania 21km w nogach… też coś znaczył :D.
Czas podsumować Silesia półmaraton
Jestem zadowolony, bo:
- 1;26:13 – poprawiona życiówka o 3minuty z hakiem. Jeżeli patrzyć na oficjalne zawody i trasę z certyfikacją – to o 4min 17 sek,
- Miejsce 18 w kategorii generalnej,
- Miejsce 6 w kategorii wiekowej
- 4 osoba z Katowic,
- Porównanie do zeszłego roku: Wtedy miałem czas 1:35:07, czyli 9 minut wolniej !!, miejsce 57 a 25 w kategorii.
Gdybym zrealizował plan, byłbym 15 i 5 w kategorii, więc dużo by się to nie zmieniło .
Poza tym do podium w kategorii wiekowej zabrakło mi 2min i 20 sekund ! a do pierwszego miejsca w tej kategorii tylko 4,5 minuty.
Do podium w generalnej klasyfikacji zabrakło 7 minut.
Plany na następny Silesia półmaraton?
Mocniejsza praca, treningi uzupełniające i walka o podium. Wygrana jest totalnie poza zasięgiem (bo Kenijczyk miał 1:09 !!) ale już walka o podium w kategoriach wiekowych. Jak najbardziej w moim zasięgu.
Organizacja
Co do organizacji biegu, z roku na rok jest coraz lepiej. Brakuje mi tylko jakiegoś małego expo i trochę dłuższych stołów z wodą. Kibiców też przybywa, super pomysł z konkursem na kibicowanie, doping zawsze pomaga.
Trasa
Silesia Półmaraton miał w tym roku lepszą niż poprzednio. I tak są górki… ale cóż poradzić, taka uroda Śląska. Za rok muszę uwzględnić w przygotowaniach więcej podbiegów i tyle.
Na koniec.
Teraz pora odpocząć kilka dni, a potem trzeba ustalić co robię dalej. Na pewno będę musiał dorzucić więcej ćwiczeń ogólnorozwojowych. Kupiłem ostatnio 5 książek o bieganiu, musze je przeczytać i wyciągnąć wnioski.
Ok, a żeby nie było że jestem taki zachwycony… to niedosyt pozostał, bo po raz kolejny nie udało mi się zrealizować celu jaki miałem założony (1:25, a w zasadzie 1:24:59). Wyszło 1:26:13 więc o 74 sekundy za wolno.
Jakies niecałe 4sekundy na każdym kilometrze.
Jest więc pole do poprawy za rok! Kto wie… może poprzeczkę ustawię sobie jeszcze wyżej? 1:19
Jedna odpowiedź
[…] Całość tutaj: http://thesorwbiegu.pl/2016-10-02-silesia-polmaraton-walka-walka-walka/ […]