Raczki – nakładki antypoślizgowe turystyczne SH900 QUECHUA – recenzja
Jeszcze nie tak dawno temu, nie wiedziałem że coś takiego istnieje. Planując wypad we Wrześniu z Olą na Szpiglasową przełęcz, zaproponowała: „może wypożyczymy raczki”
Raki okey, wiedziałem co to, ale raczki? Co to i w ogóle po co…
Właśnie… po co raczki?
Jest to coś, co ma zapobiegać pośliźnięciu, taka jest ich główna rola. Na tym kończy się cała filozofia i istota ich istnienia. W monecie, gdy twój but już nie daje rady i się ślizga… tam raczki przyjdą z pomocą.
Budowa raczków
Oglądałem kilka rodzajów raczków i wszystkie wyglądają podobnie. Składają się głównie z 4 części:
- kolce wraz z podeszwą,
- metalowe łączenia (łańcuchy)
- gumowa nakładka na buty
- pasek
Zakładanie
Raczki zakłada się bardzo prosto… z przodu jest napis „front” z tyłu „back”, wystarczy naciągnąć gumę na buty, tak by przód znalazł się między łańcuchami. Trzeba je dobrze naciągnąć, tak aby idąc nie latała luźno metalowa podeszwa z kolcami. Na koniec zapinamy pasek i można iść. Pasują na większość butów.
Potrzeba, czy fanaberia?
Korzystałem z nich już kilka razy, za każdym razem zakładałem raczki, gdy było ślisko. Sprawdzały się wtedy super. Zakładałem je zarówno, gdy razem z Olą wchodziliśmy na Szpiglasową przełęcz w śniegu, schodząc w dolinę pięciu stawów po samym lodzie, jak i w momencie gdy szedłem Doliną Kościeliską na halę Ornak. W momencie gdy śnieg leży długo, gdy jest lód, jest to idealne rozwiązanie. Sam byłem świadkiem kilku niebezpiecznych sytuacji i to nawet nie w drodze na szczyt, ale właśnie doliną:
- idąc na hale Oranak minęliśmy opatrywaną przez TOPR dziewczynę, która na prostej drodze pośliznęła się i złamała nogę,
- ostatnie podejście na tę halę było dość strome, większość osób (nawet w porządnych butach) nie mogło wspiąć się lub zejść z tego pagórka, bo wszystko było pokryte lodem. Próbowali obchodzić bokiem, po śniegu między zaroślami. Razem z Olą dodatkowo ciągnąć sanki z dziećmi, przeszliśmy to bez jednego pośliźnięcia,
- schodząc ze Szpiglasowej przełęczy przez chwilę ściągnąłem raczki… nie był to doby pomysł bo już po chwili wylądowałem na tyłku
W drodze na Szpiglasową Przełęcz
We wszystkich tych przypadkach korzystanie z raczków uprościłoby sytuację.
Kupno czy wypożyczenie?
Ważne pytanie… czy kupujemy, czy wypożyczamy. Ja pierwsze raczki wypożyczyłem. Kosztowało mnie to 10 pln za dzień (a pożyczamy co najmniej na 2 dni) + 100 pln kaucji. Biorąc pod uwagę, że za drugim razem wzięliśmy je na 3 dni… już przestało się opłacać. W Decathlonie można kupić raczki za 99,99 PLN. Jeżeli więc planujemy z nich korzystać więcej niż 2-3 razy… zdecydowanie warto kupić.
Raczki SH900 Quechua
Raczki te, są praktycznie takie same, jak te które wcześniej wypożyczyłem. Główne zalety to:
- bardzo dobra przyczepność na lodzie
- łatwe dopasowanie rozmiarów, Polecam jednak udać się do sklepu z butem, w którym planujecie chodzić. Moje raczki to XL, pasują do butów między 46-48 a ja mam 45 i są idealne. Z kolei Ola ma S i pasują na 38 również bardzo dobrze.
- łatwość w transporcie, pakowane do specjalnego woreczka, który po prostu wrzucamy do plecaka i wykorzystujemy gdy potrzeba,
- proste w zakładaniu,
Wady?
Raczki
To w zasadzie nie tyle wada, co moment, w którym przestają być użyteczne, są takie dwa:
- gdy jest naprawdę dużo śniegu – szczególnie świeżego, tutaj już potrzebne będą raki
- mało lodu, dużo błota i kamieni – są momenty, gdy optymalnie byłoby je zakładać i ściągać co chwilę… szczególnie jak przeplata się śnieg, lód, z błotem i kamieniami.
Podsumowanie
Zdecydowanie jestem zadowolony z faktu, że kupiłem raczki. Quechua spełnia swą rolę idealnie, czy to w wypadzie w góry by pochodzić po szczytach, czy po prostu ciągnąć sanki z dziećmi gdy jest ślisko. Zapewniają dużą dawkę stabilności, a czasami to jest po prostu niezbędne.