X bieg o Łaziskie Liście im. Alojzego Kalei

Nobody is BORN as a WARRIOR! You choose to be ONE. When you refuse to stay seated. You choose to be ONE, when you refuse to BACK DOWN. You choose to be ONE, when you STAND UP! After getting knocked DOWN

X bieg o Łaziskie Liście im. Alojzego Kalei

„Nie trafiłem ponad 9000 rzutów w mojej karierze.
Przegrałem prawie 300 gier.
26 razy nie trafiłem decydujących piłek w meczu.
Ponosiłem porażki raz po raz przez całe moje życie.
I właśnie dlatego osiągnąłem sukces.” – Michael Jordan

No tak.. nie zawsze można wygrywać, nie zawsze można poprawiać życiowe osiągi, nie zawsze jest się na fali.
Czasami dostajesz w twarz… teraz kwestia jak szybko się podniesiesz i co z tego wyciągniesz? Ale może od początku…

Od roku miałem na celowniku ten bieg, w rodzinnej miejscowości, a patronem biegu był mój dawny nauczyciel WF’u. Ostatnie 3 miesiące to już treningi szybkościowe konkretnie pod ten dystans. Poprawiałem życiówki na wszystkich krótkich dystansach od 1km do 5km. Planowałem czas w okolicy 17:30… który dałby mi upragnione podium.

Takie były dobre złego początki… a potem…

To nie tak miało wyglądać. W zeszłym roku kibicowała mi żona + obie córki, w tym roku miała być powtórka plus moi rodzice.
Najpierw wypadła żona… miała tego dnia zajęcia i od jakiegoś już czasu wiedziałem że jej nie będzie. W ostatnich dniach zachorowała jedna córka… potem druga… i tak kibice się skurczyli. Pozostał tylko Tata (Mama musiała zająć się dziećmi).

Ostatnie 3 noce średnio przespane (z powodu choroby córki). Do tego stało się chyba coś najgorszego pod kątem przygotowań. Nie wiem czy to efekt stresu, napięcia, czy przesadziłem z moją dietą… czy po prostu podłapałem jakiś wirus. Dzień przed biegiem złapałem jelitówkę. Przez cały dzień praktycznie nic nie zjadłem, jedynie wodę jako tako przyjmowałem, do tego straszny ból głowy (brak kofeiny dał o sobie znak w bardzo drastyczny sposób). W dzień biegu było już lepiej – ale nie do końca i jednak to odcisnęło swe piętno na mojej dyspozycji.

Pogoda do biegania również fatalna (powtórka z zeszłego roku: mniej więcej 26 stopni i pełne słońce). Niby dla każdego taka sama, z tym że ja z uwagi na pracę i dzieci trenuję albo późnym wieczorem albo wcześnie rano i nie jestem przyzwyczajony do takich upałów.

Czas start…

i lecimy, pierwsze metry ostro, kilometr jednak w założonym tempie 3:30 i byłem gdzieś w okolicy 4 miejsca, z każdym kolejnym metrem suchość w ustach dawała o sobie znać, utrzymanie tempa też coraz trudniejsze. Drugi km w 3:43 i zacząłem być mijany, trzeci kilometr to już dla mnie jakiś dramat 3:55… a piąty to totalna porażka 4:02… w marcu półmaraton przebiegłem z lepszym średnim tempem – a tu na 5 kilometrze totalnie bez sił.

Profil trasy, tak samo jak pogoda – specjalnie nie sprzyjał 🙂 najpierw długi podbieg, potem lekki zbieg i znowu pod górkę – i niby z górki… z tym że w ogóle tego nie czułem.

Tętno dość szybko skoczyło powyżej 180, jednak 187 to zdecydowanie nie jest mój maks – nie byłem jednak w stanie więcej z siebie tego dnia wykrzesać.

Finalnie skończyło się na 12 miejscu a 4 w kategorii wiekowej i czas 19:00. W zeszłym roku było 19:22 i 15 miejsce open a 6 w kategorii – czyli progres jest, ale nie taki, na jaki liczyłem. Na przestrzeni 4 lat widać go bardziej, bo pierwszy bieg o Łaziskie Liście, w którym wziąłem udział – przebiegłem w 25 minut i byłem w połowie stawki. Mogę gdybać… wszystkie przyczyny klęski jakie podałem wyżej – nie traktujcie jako wymówki. Po prostu miałem słaby dzień, coś poszło nie tak, coś się nie udało. Pora to przeanalizować i wziąć się do dalszej pracy. W końcu jednym z moich ulubionych powiedzeń jest:

jeżeli robię krok wstecz – to tylko po to, by wziąć rozbieg

tak to traktuję, jak kolejną lekcję. Za rok tam wrócę i znowu będę walczył o najwyższe miejsca.

Wnioski na przyszłość:

  • trenować częściej w upał
  • więcej podbiegów
  • częściej startować w zawodach (może przez to mniej będę się nimi stresował, do tego mniejsze ryzyko że akurat coś pójdzie nie tak:)
  • raz jeszcze więcej podbiegów.

Teraz przede wszystkim gratuluję zwycięzcy 😉

p.s. kiedyś Cię DOGONIĘ !

Mam prośbę, jeżeli podobał Ci się ten wpis – zagłosuj na mój blog:

zdjęcia dzięki Gazecie Łaziskiej

Leave a Reply