2014 BMW Półmaraton Praski

Nobody is BORN as a WARRIOR! You choose to be ONE. When you refuse to stay seated. You choose to be ONE, when you refuse to BACK DOWN. You choose to be ONE, when you STAND UP! After getting knocked DOWN

2014 BMW Półmaraton Praski

BMW Półmaraton

BMW Półmaraton Praski już za mną, wynik 1:30;55, miejsce 267 na c.a. 6 tysięcy. Wynik fajny biorąc pod uwagę warunki w jakich został osiągnięty. Niedosyt z uwagi na te nadprogramowe 55sek pozostał. Miałem w planach poprawę o 4minuty i pierwszy raz w życiu chciałem złamać 1:30). Dużo rzeczy się na to wszystko złożyło.

Pogoda

z rana było już koło 20-22 stopni, do tego słońce. Na moment pojawiały się chmury nawet ze 3 krople deszczu spadły. Najgorsze było to, że było parno.

Błędy podczas BMW półmaraton

  • rozgrzewka – a w zasadzie jej brak, przy tym tempie biegu już raczej była potrzebna,
  • tempo, początki koło 4,05-4:10/km bez rozgrzewki to trochę szybko
  • trzymanie się pacemakerow. To był błąd bo był duży ścisk, przepychanie się między ludźmi też nie ułatwiało utrzymywania tempa. Na przyszłość muszę biec gdzieś chwilę przed lub za
  • sami pacemakerzy – może wyda się to dziwne. Jeden dziwnie podskakiwał, ciągle się obracał, zmieniał tempo, przyspieszał, zwalniał itp.itd. Raz wprawie wpadł mi pod nogi po swoich akrobacjach,
  • wodopoje – muszę nad tym popracować

Start BMW półmaraton

Początek tak jak wspomniałem, ostry i bez rozgrzewki. Tętno szybko poszło w górę. Kolejny błąd że miałem pulsometr – ostatnio biegam bez niego, sugerując się czasem nie tętnem. Jest mi z tym lepiej i wygodniej (bo po dłuższym wybieganiu mam otarcia do krwi od paska). Tu jak zobaczyłem 180 na zegarku to od razu… o cholera ale wysokie tętno… no i to była kolejna cegiełka.

Głowa…

Do tego doszła głowa, z którą i tak nie najlepiej się działo już przed biegiem. Jeszcze dzień przed liczyłem na słabą pogodę. Wiedziałem że jak będzie chłodno – to będzie dobry czas. W sobotę było chłodno – a w niedzielę jak w parowarze. No i już zacząłem sobie wkręcać czarne scenariusze.

Mega tłok

Bieg w tym tłoku był wkurzający, bo ze 30 osób starało się biec blisko zająców, parę osób zygzakiem, wbiegali pod nogi itp itd.

Pierwszy wodopój to oczywiście lekkie zwolnienie, lekkie zakrztuszenie się wodą, no a potem podgonienie zająca – przez co znowu utrata sił.

Czarne myśli

Gdzieś od 5km pojawiały się myśli czy dam radę utrzymać tempo. Zacząłem już wymyślać wymówi na zejście z trasy. Pierwszy raz w życiu takie myśli mi się pojawiły po tak krótkim biegu – i w ogóle drugi raz w życiu. Pierwszy był na 35km w Dębnie.

Gorąco było, przy 8km już poważnie zacząłem rozważać wycofanie – bo stwierdziłem że nie da się tego tempa utrzymać…

Mantra

No i wtedy zacząłem pozytywne myślenie, typu 'dasz radę’ „możesz więcej niż myślisz” itp itd, na trochę pomogło.

WODY!?!?!

Woda była co mniej więcej 4km. Przy 8 km złapałem butelkę i było spoko. Wypiłem odpowiednią ilość, ale z uwagi na temperaturę szybko znowu zaczęło chcieć mi się pić. Przy 12km był największy błąd tego biegu – rozdawali żele energetyczne przy piciu, do tego kubki z wodą i butelki 0,5l. Bardzo krótkie stoły z wodą – chyba ze 2 czy 3 stoliki. Złapałem tylko żel – bo sprzed nosa butelkę gwizdnął mi koleś który nadbiegł gdzieś z boku. Na kubek też się już nie załapałem. Zamiast stanąć – baaa zamiast nawet wrócić się po wodę – postanowiłem przykozakować. Pobiegłem dalej. Żel oczywiście i tak wywaliłem bo za nimi nie przepadam. Do tego nie było czym popić. Następny wodopój na 16-17km…. to już była masakra. Na 13km (czyli 5 bez wody) już miałem mega sucho. Zaczynałem zwalniać i zające lekko zaczęły się oddalać, ale nie miałem sił. Gdzieś koło 15km już nie umiałem wytrzymać – panicznie rozglądałem się za wodą.

Pomieszanie z poplątaniem

Kilometry ciągle mi się myliły – zapominałem nawet czy to już był 15 czy dopiero 14… Koszmar z Maratonu w Dębnie powrócił – tylko tutaj na śmiesznym dystansie. Tam 35-39km to rozumiem, ale tutaj na 14km BMW półmaraton? Uznałem to za jakiś paskudny żart.
Jakoś doczołgałem się do 16-17km (nie pamiętam nawet bo ta odrobina wody mi nie pomogła za bardzo). Tam stanąłem, bo już nie miałem sił… wypiłem kubek z izo, do tego 0,5l wody z butelki.

Powrót do walki

Doszedł jeszcze fakt, że tak naprawdę bardzo dużo nie straciłem . Sądziłem że mam realne szanse na co najmniej 1:33 (jak się sprężę). Co i tak byłoby lekką poprawą do życiówki:) więc ruszyłem. Po tym lekkim postoju i szybkiej ocenie sytuacji w końcu pozbyłem się złych myśli. Wziąłem się do roboty. Siły zaczęły wracać, no i to w końcu ja zacząłem wyprzedzać (bo od 12km to już tylko mnie wyprzedzali). Ostatni km w tempie 4:06 to już widać że była moc:).
Szkoda tylko że te 55 sekund straciłem. Kilka małych błędów się nałożyło, ale dzięki temu jestem ciut mądrzejszy po tym BMW Półmaraton

Podsumowanie

heh i chodzące mi po głowie 3:00:00 a w zasadzie 2:59:59 w maratonie w Poznaniu chyba musi jeszcze poczekać. No chyba że pogoda dopisze:P a ja się jeszcze trochę podciągnę.

na zdjęciu widać że jest ból-do tego po raz kolejny krwawiący sutek ale i tak było warto – kolejne mocne wrażenie:)

I zdecydowanie muszę popracować nad głową.

TUTAJ znajdziesz informacje jak poszło mi w Poznaniu

TUTAJ natomiast, znajdziesz całą moją drogę do złamania 3h w maratonie.

 

Leave a Reply