Czerwone Wierchy
To było trzecie podejście do wyprawy na Czerwone Wierchy. Za pierwszym razem w ogóle nie wyjechaliśmy z uwagi na warunki pogodowe, za drugim razem wiatr pomieszał nam plany na Chudej Przełączce. Jak to mówią… do trzech razy sztuka. Aha… o Kopę Kondracką raz już zahaczyliśmy 🙂
Czerwone Wierchy to trochę taki support Giewontu 🙂 przy wjeździe do Zakopanego najpierw w oczy rzuca się Śpiący Rycerz, a zaraz potem cztery łagodne wzgórza po jego prawicy.
Gronik

Start z tego samego miejsca, z którego szliśmy na Giewont. Gronik – malutki parking dobrze jest być wcześnie. O 6:00 już było dość ciasno. Czekało nas jakieś 25km drogi i ze 2 tysiące przewyższenia. Trasa prowadziła przez Dolinę Małej Łąki, potem Przysłop Miętusi. Dość szybko dotarliśmy do Kobylarza i mniej więcej od tego momentu zaczęły się fajne widoki.
Łańcuchy w Tatrach Zachodnich?


Tak, to chyba jedyne miejsce w polskiej części Tatr Zachodnich (poza Giewontem i podejściem do Jaskiń: Raptawickiej i Mylnej), w których znajdują się łańcuchy. Droga na Czerwone Wierchy przez Kobylarzowy Żleb jest właśnie uzbrojona w łańcuchy. Podejście jest jednak stosunkowo łatwe, trzeba tylko dobrze przemyśleć gdzie stawić stopę, bo w jednym miejscu jest dość stromo i gładko. Dobrze to widać na filmie dostępnym TUTAJ
W tym miejscu zdarzają się czasem zatory, zwłaszcza wtedy, gdy nieświadomi niczego turyści schodzą z Małołączniaka przez Kobylarzowy Żleb zupełnie nie spodziewając się, że kamienny dotąd chodnik zamieni się zaraz w dość stromą skałę. Jak wiadomo trudności lepiej pokonywać pod górę, więc czasem i Kobylarz może napędzić stracha.
Wybraliśmy tę trasę głównie z uwagi właśnie na widoki. Jest w naszym odczuciu najładniejsza… do tego można zrobić zdjęcie na słynnej „skale” (my byliśmy jednak trochę za wcześnie i światło było słabe).

Małołączniak

Tym razem zaczynamy Czerwone Wierchy tak trochę od środka… czyli od Małołączniaka 2096 m n.p.m. Wejście jest stosunkowo proste (jedyna trudność to wspomniane wyżej łańcuchy), poza tym idzie się sprawnie. Pod koniec sierpnia rano cała droga w cieniu, dopiero mijając żleb, weszliśmy w promienie słońca i zastał nas tam olśniewający widok (polecam nasz film). Czas wejścia od momentu startu to 2h 14 minut.
Krzesanica

Będąc już na jednym Wierchu, dostać się na kolejne to żaden kłopot, idziemy więc szlakiem zupełnie pozbawionym trudności i ciesząc się dobrą pogodą. Po około 20 minutach docieramy na szczyt najwyższego Czerwonego Wierchu, czyli Krzesanicy 2122 m n.p.n.. Znajduje się tutaj dość sporo usypanych kopczyków, wygląda to bardzo fajnie. Po kilku zdjęciach, idziemy dalej.
Ciemniak


Ostatni patrząc od naszej strony, po kolejnych 16 minutach docieramy. 2090 m n.p.m.. Rozglądamy się… ale chyba bardziej w stronę Tatr Wysokich aniżeli w stronę Tatr Zachodnich. Zawracajmy i czeka nas ta sama droga, którą przed chwilą przyszliśmy, tak aby dotrzeć na ostatni Czerwony Wierch. Trasa w tę stronę jest ciekawsza. Idąc od Młołączniaka czy Kopy w stronę Ciemniaka, Wierchy wyglądają jak większe pagórki. Idąc natomiast od strony Ciemniaka… wyglądają inaczej, szczególnie Krzesanica, która jest od tej strony bardziej „poszarpana”.
Michał Jagiełło w książce Wołanie w górach poświęca cały osobny rozdział wypadkom w rejonie Czerwonych Wierchów. Kiedy spacerujesz po nich w piękną pogodę, zupełnie nie dostrzegasz zagrożenia. Ponoć sytuacja zmienia się diametralnie np we mgle. Kiedy wokół „rozlane jest mleko”, a widoczność ogranicza się do czubka własnego nosa, łatwo zabłądzić i dotrzeć nad urwisko opadające z północnej ściany Krzesanicy. A wtedy jeden krok i…

Kopa Kondracka

3:51, tyle zajęło nam dotarcie od momentu startu, przez 3 Czerwone Wierchy (i z powrotem) i dotarcie na ostatni. Kopę Kondracką 2005 m n.p.m.. Ten szczyt już znamy, więc dość szybko ruszamy w dalszą drogę.
Czerwone Wierchy: Podsumowanie
Zastanawiałem się długo nad tym, co by tu napisać. Czasem tak jest, że jak się na coś bardzo nastawiasz, potem nie do końca spełni twoje oczekiwania. Chyba tak było i tym razem. Chyba za późno w naszej przygodzie z Tatrami poszliśmy w końcu na te Czerwone Wierchy. Gdybyśmy poszli tam rok temu, odbiór pewno byłby zupełnie inny. Granat, Kozi Wierch, Szpiglas… tego wszystkiego nie da się porównać do Czerwonych Wierchów, to wszystko jest o poziom czy dwa wyżej jeżeli chodzi o przyjemność wędrówki czy o widoki (chyba potrzebujemy większej dawki adrenaliny). Jeżeli jednak lubisz długie spacery, ale nie chcesz by było to bardziej wymagające wspinanie – to z czystym sercem mogę polecić Czerwone Wierchy.
Czerwone Wierchy – Pogoda
Tutaj ma dość spore znaczenie. Na Czerwonych Wierach zwykle wieje… pytanie o to, jak bardzo i czy a się jeszcze iść. Druga rzecz, idziemy cały czas granią, w przypadku słabej widoczności (szczególnie w okolicy Krzesanicy), możemy łatwo lekko zboczyć z kursu i wpaść w przepaść (też widać ten moment na filmie).
Beskid

Czy ktoś słyszał o takim szczycie w Tatrach? Ja muszę przyznać, że do zeszłego roku nie słyszałem… a w tym roku zahaczyłem o niego już 3 razy. Wysoki na 2012 m n.p.m., można dojść albo z przełęczy Liliowe, albo od strony Kasprowego. Tam też się udaliśmy z Czerwonych Wierchów. Trasa również prowadząca granią. Nadal bez większych utrudnień (są jedynie dwa miejsca, w których trzeba się trochę wysilić – też widać dobrze na filmie). Z Beskidu jest piękny widok na Halę Gąsienicową i Tatry Wysokie. Będąc nawet na Kasprowym, warto się ten kawałek przejść aby spojrzeć. Nie zatrzymujemy się jednak i idziemy dalej.
Liliowe
Przełęcz na wysokości 1952 m n.p.m. Jest to przełęcz oddzielająca Tatry Zachodnie od Tatr Wysokich. Widoki znowu przepiękne… idziemy więc jeszcze kawałek dalej by z bliska zobaczyć Świnicę (cel, który też jest już wyznaczony, pozostaje tylko ustalenie daty:).
Skrajna Turnia

Można powiedzieć, że tutaj kończy się nasza wycieczka, po potem to już tylko droga powrotna. 2097 m n.p.m. Świnica stąd wyglada super. Musi niestety jeszcze poczekać na swoją kolej.
Murowaniec

Powrót przez Murowaniec i tam odpoczynek. O tej porze roku Hala Gąsienicowa wygląda super, w dużej mierze za sprawą kwitnącej wierzbówki kiprzycy. Potem już prosta droga do Kuźnic. Stamtąd taksówką do Gronika i powrót do domu.
Podsumowanie

Trasa zajęła nam 8:24 i wyszło 25 km koło 2 tysięcy przewyższenia. Była to trasa wymagająca kondycyjnie, ale bez większych utrudnień wspinaczkowych. Jeżeli więc masz dobrą kondycję i chcesz zacząć przygodę z Tatrami, lub po prostu nie byłeś/byłaś jeszcze na Czerwonych Wierchach, to tak właśnie można je zobaczyć.
Tutaj obiecany film:
Zapraszam na YouTube: