Garmin Gravel Race

Nobody is BORN as a WARRIOR! You choose to be ONE. When you refuse to stay seated. You choose to be ONE, when you refuse to BACK DOWN. You choose to be ONE, when you STAND UP! After getting knocked DOWN

Garmin Gravel Race

Giant Revolt Advance 1, Northwave, Garmin Gravel Race

Garmin Gravel Race – czyli impreza gravelowa w sercu gór Izerskich – Świeradowie. Zarazem moja pierwsza impreza stricte rowerowa… a do tego po górach. Sam nie wiedziałem, czy mi się spodoba, czy nie… ale na pewno wiedziałem, że będzie to dla mnie MEGA wyzwanie!. Jak było? zapraszam

Garmin Gravel Race – organizacja

Na początek trochę organizacyjnych spraw. Impreza zorganizowana przez Labosport, Expo na terenie Ski&Sun Arena w Świeradowie Zdroju. Start miał miejsce 9 października 2022. Do wyboru były 2 dystanse (EXPEDITION – 65km i ADVENTURE 30km). Stwierdziłem, że jak już mam jechać taki kawał drogi… to niech będzie to ten dłuższy. Z jednej strony martwił mnie trochę ten dystans, ale z drugiej też przyciągał, szczególnie te prawie 1,5km przewyższeń.

Na stronie Garmin Gravel Race znalazłem wszystkie informacje, które potrzebowałem, łącznie ze śladem gpx i profilem trasy. Mogłem więc spokojnie się przygotować, zaplanować co, gdzie i jak (a pytań kilka miałem, w końcu pierwszy gravelowy start:).

Impreza raczej kameralna (w stosunku do biegowych, triathlonowych, w których zwykle uczestniczyłem), a że to pierwsza gravelowa, nie mam porównania. Od 7:30 było otwarte biuro zawodów, a start był o 8:30. Bez problemów odebrałem pakiet (w którym był, m.in tracker GPS, który byłby bardzo przydatny, gdyby ktoś naładował telefon – ale o tym później), no i mogłem się już przygotowywać do startu.

Moje przygotowanie

Jak zwykle moje założenia odnośnie wyniku, były dość “optymistyczne”. Stwierdziłem, że 3h… no max 3:10 jest w moim zasięgu, przecież średnia 20km/h będzie spokojnie do osiągnięcia. Nie doceniłem jednak tej trasy… no i mojego przygotowania (w zasadzie jego braku). Od maja męczę się z kontuzją kolana, na rowerze nie przeszkadza, ale w innych sportach trochę już tak. Jednak mimo tego, chciałem spróbować, a przede wszystkim przetestować Giant Revolt Advanced 1 (o nim będzie następnym razem:)

Start Garmin Gravel Race

Na początku był wspólny rozjazd spod biura zawodów, po jakichś 200 metrach trasa zaczęła piąć się w górę i tam następował już start właściwy. Tutaj był pierwszy szok, patrząc przed siebie trasa pięła się w górę… i miało tak być przez prawie 8 km. Czułem się dobrze, zaczynałem wyprzedzać, chyba jeszcze nie wiedziałem, co mnie czeka.

Pierwsze 10 km ze średnią ok 13km/h zweryfikowało mój plan na okolice 3h.

Klimat tamtego poranka był niesamowity, dookoła piękna przyroda (trasa była niezwykle malownicza), do tego mgła dodawała tajemniczości. Jedynym problemem było zimno, przenikające na wskroś (szczególnie gdy ktoś był nie do końca dobrze ubrany).

No to z górki!

Garmin Gravel Race na zjeździe
Zjazdy na Garmin Gravel Race były niesamowite, trzeba było zachować pełne skupienie

Prawdziwa przyjemność zaczęła się po tych 8 kilometrach wspinaczki, następne 8 to była praktycznie jazda w dół. Można było złapać prędkość i dać odpocząć trochę zmęczonym czworogłowym. Adrenalina niesamowita, bo na zjeździe prędkość dochodziła do 50km/h, co w takich warunkach daje niezłe doznania. Trasa była dość trudna, bo szuter, nierówności, a przede wszystkim momentami trasa utkana z kamieni… nie było to łatwe i trzeba było momentami mocno kontrolować prędkość, by nie wylecieć z trasy. Przy zjazdach uśmiech praktycznie nie schodził z ust (był jedynie naznaczony grymasem bólu gdy stopy i dłonie zaczęły drętwieć z zimna – prędkość to zimno jeszcze potęgowała i dał się we znaki brak ocieplaczy na stopy).

Dla kibiców

Fajnie, że był tracker GPS, kibice mogli obserwować, gdzie znajdują się zawodnicy (o ile mieli naładowane telefony), u mnie był ten problem, że Oli się rozładowywał. Poszła w góry aby czas oczekiwania na mnie na mecie szybciej zleciał. Żyła w przekonaniu, że po tych 3h z hakiem będę na mecie – więc w pewnym momencie zaczęła zbiegać z góry… potknęła się i wywróciła rozwalając kolano (przeczytacie o tym więcej tutaj). Skończyło się na tym, że po zawodach mieliśmy wizytę w karetce i opatrunek.

Punkty odżywcze na Garmin Gravel Race

Punkty były 3, na 12, 35 i 58 km. Nie bardzo wiem jak były zaopatrzone pierwsze dwa – bo się nie zatrzymywałem, ale za to 3ci był super:). No dobra, kątem oka widziałem, że pierwsze dwa też były super. Do tego wsparcie w postaci dopingu od osób tam urzędujących, również było ważne.

Ściganie

Mimo, że moje założenia legły w gruzach już na samym początku, nadal chciałem walczyć o jak najlepszy wynik. Stawka dość mocno się rozciągnęła, ale jak kogoś widziałem, starałem się gonić (z różnym skutkiem). Gdzieś od połowy dystansu marzyłem już tylko o mecie.

Giant Revolt Advance 1, Northwave, Garmin Gravel Race
momentami wychodziło słońce

Trasa Garmin Gravel Race

Po prostu piękna, góry Izerskie są bardzo fajne jeżeli chodzi o widoki. Trasa przeprowadzona był szlakami. Szlaki te były bardzo różne, na początku było trochę asfaltu, który potem przeszedł w drogę leśną. Momentami pojawiały się dość spore głazy, a najgorsze z wszystkiego było kilka zjazdów na bardzo kamienistej trasie (takie trochę kocie łby). Przy dużej prędkości było to dość niebezpieczne, nie mówiąc już o czuciu dłoni.

Były też 2-3 trudne technicznie fragmenty, single. Na bardzo wąskiej trasie (szerokości w sam raz na 1 rower – niekoniecznie z rowerzystą na nim ;P), z dużą ilością zakrętów i podjazdów – w miejscach, gdzie ciężko było się na ten podjazd zebrać. Kolejnym wyzwaniem było miejsce, w którym nagromadziło się dużo błota, odcinek z 200-300 metrów to był prawdziwy dramat (zakładam, że spowodowany moim brakiem umiejętności jazdy po takim błocie). Było też sporo momentów, w których po ostrym zjeździe, nagle zakręt i mega pod górę. Trasa więc idealna dla ludzi, którzy chcą coś przeżyć bo…

Przygoda zaczyna się tam, gdzie zaczynają się kłopoty.

To stwierdzenie powyżej, to zdecydowanie prawda. Ja przeżyłem w tym wyścigu więcej, niż chyba we wszystkich moich rowerowych przygodach.

Giant Revolt Advance 1, Northwave, Garmin Gravel Race
  • zimno – paraliżujące dłonie i stopy, przez długi czas kończyny wydawały mi się bardzo zgrabiałe, każdy ruch wywoływał ból. Do tego brak czucia powodował też słabszą kontrolę nad rowerem i siłą jaką wkładam w pedałowanie
  • ból – oprócz zimna, fizyczny ból, szczególnie gdy jechałem powyżej 40km/h przez długi zjazd po kocich łbach. Od 40km dłonie odmawiały posłuszeństwa, miałem ochotę puścić kierownicę by dać im chwilę odpocząć, ale gdybym spróbował to zrobić, od razu byłaby gleba
  • Gopro – planowałem nagrywać ciekawe momenty, jednak po dłuższym czasie tych wertepów, mój uchwyt na kierownicy po prostu się połamał przez przeciążenia. W ostatniej chwili złapałem Gopro wiszące na ostatnim włosku i musiałem schować (na tym skończyło się kręcenie). Tutaj efekty, krótkie ale warto zobaczyć do końca, widać jak wyglądałem od razu po przekroczeniu mety… miałem coś do powiedzenia organizatorom)
  • bateria w Edge 820… licznik dość leciwy i po 3h aktywności i wskazywania trasy nagle postanowił przejść w tryb oszczędzania baterii, ekran wygasł… na szczęście dotrwał do końca wyścigu i zapisał całą trasę
  • gleba – tego nie dało się uniknąć. W zasadzie były 3. Dwie z nich na szczęście na podjazdach. Za pierwszym razem nawet dość mocna, po której została mi pamiątka. Coś dostało mi się do łańcucha i zblokowały koła – a że miałem SPD, nie zdążyłem się wypiąć i przewróciłem się na bok, dość mocno uderzając biodrem o kamień. Druga w momencie gdy po dużym zjeździe, nagle podjazd – nie zdążyłem z przełożeniami, rower stanął i znowu się nie wypiąłem :).
  • błoto – tutaj rower się ślizgał, grzązł, w pewnym monecie gdy zaliczyłem glebę – musiałem kawałek poprowadzić (jakbyście zobaczyli jak cudnie potem wyglądały moje buty, nie umiałem ich domyć)
  • trasa – trudna trudna trudna
  • zmiażdżenie – była tak trudna (a moje przygotowanie tak słabe), że po 40 km miałem już wszystkiego dość. Pojawiły się standardowe myśli “na cholerę mi to było”, ręce, nogi, biodro, duma, du*a, wszystko strzaskane.

Podsumowanie Garmin Gravel Race

Trasa była bardzo dobrze oznaczona, w newralgicznych miejscach stały osoby i kierowały ruchem, nawet wgrana trasa nie była potrzebna. Warto jednak zabrać ze sobą dętki… bo minąłem 5 osób, które złapały kapcia.

Z każdym kilometrem byłem coraz bardziej zmęczony. Na 3cim punkcie odżywczym musiałem się już zatrzymać, RedBull, pomarańcze i coś tam jeszcze, żeby dodać sił na ostatnie kilometry. Dotarłem po 3h 56 minutach, zająłem 45 miejsce, czyli trochę powyżej połowy stawki. Średnia zamiast powyżej 20… 17 🙂

Różnica między czasem oficjalnym a tym z boku, wynika z wstrzymywaniem czasu (po glebach i na punkcie odżywczym nr3).

Czytając to wszystko co napisałem powyżej, zastanawiacie się pewno…

To dlaczego mi się podobało?

Giant Revolt Advance 1, Northwave, Garmin Gravel Race
Im trudniej! Tym lepiej!

Właśnie o to mi chodziło! ostatnio brak mi zawodów, cały sezon w zasadzie pogrzebany przez to kolano, brakowało mi tej adrenaliny, tych emocji. Ten wyścig zapewnił mi ich bardzo dużo. Każda trudność, którą pokonałem, każdy kilometr, każda kropla potu, krwi, smaru. Każdy uśmiech na twarzy. Momenty w których słońce próbowało przebić się przez chmury i dotknąć mej twarzy. Każdy podjazd który próbował mnie złamać, każdy zjazd z dodatkiem ekstra adrenaliny. To wszystko sprawiło, że po dotarciu na metę byłem szczęśliwy. Zdecydowanie będę chciał to powtórzyć.

Podziękowania:

  • Ola – za to, że ze mną tam pojechała
  • Giant – za możliwość testowania Ravol’ta
  • Adventure Sports i Northwave za świetnej jakości strój – moja ulubiona marka ubrać, szkoda tylko, że nie zabrałem tych ocieplaczy:)
  • Giant Ochojec – za przygotowanie roweru do startu
  • Labosport – za świetną imprezę!
  • Tripout Optics – za moje ulubione okulary :).

 

Leave a Reply