Silesia Marathon 2020 w czasach COVID
Silesia Marathon 2020 NIE MOŻE się odbyć. Tak myślała większość osób ze środowiska biegowego. Nie może się odbyć, bo jak? Przecież są ograniczenia, wytyczne itp. itd. Mało kto wierzył, że ekipie z SM się uda. Ja wierzyłem, bo widziałem ich determinację i przekonanie, że to da się zrobić. Efekt? Chyba najlepszy i największy maraton i półmaraton w Polsce w 2020r.
POCZĄTKI SILESIA MARATHON 2020
Początki były trudne. Jako Ambasador tego biegu od początku widziałem, co się działo. Jak padały każde biegi po kolei. Od marca się zaczęło… przerzucanie na dalsze terminy albo w ogóle od razu odwoływanie. Silesia Marathon stał na stanowisku, że bieg MUSI BYĆ ODBYTY :).
Ambasadorzy Silesia Marathon
Jest nas kilkunastu, z roku na rok nasza ekipa powiększa się o kolejne osoby, które w jakiś szczególny sposób chcą być częścią tego biegu. Zwykle w marcu odbywamy spotkanie zapoznawcze i dowiadujemy się tego, jaką wizję mają organizatorzy i jak możemy im w tym pomóc. W tym roku z uwagi na obostrzenia, na spotkanie musieliśmy czekać do czerwca. W końcu się udało. Od razu było czuć pozytywną energię i dostaliśmy coś… czego brakowało wielu ludziom. Wiarę. Wiarę w to, że ten bieg się odbędzie.
Formalności? To mały Micky 🙂
Wiecie ile wniosków, próśb i petycji trzeba przerobić w trakcie organizacji maratonu? DUŻO. Wiecie ile w trakcie, gdy trwa pandemia??? Duuuuuużo więcej.
Środki staranności
No tak… to jak już doszliśmy do tego, że jest pozwolenie na bieg, to przecież trzeba to jakoś zorganizować i zachować reżim sanitarny. Odbiór pakietów był zorganizowany perfekcyjnie. Kamery termowizyjne sprawdzające temperaturę wchodzących osób, do tego kabina do ozonowania… do tego trafiłem w odpowiednią porę, bo praktycznie nie było kolejki do odbioru pakietów. Kto chciał, mógł się też dopisać, bo kilkanaście pakietów było do odbioru w dniu zawodów.
Silesia Marathon 2020 – dzień startu
Pogoda nie rozpieszczała, szczególnie przy starcie dystansów ultra czy maratonu. Połówka zaczynała się później, dzięki czemu mieliśmy więcej szczęścia. Muszę jeszcze opowiedzieć o organizacji.
Wejście na stadion znowu było przez tą kabinę.
Na terenie stadionu dostępne duże ilości płynów do dezynfekcji, do tego obowiązek zakładania maski/ buffa, zarówno przed startem jak i na mecie.
Zachowanie dystansu społecznego wymagało, by podzielić startujących na grupy, każda grupa startowała o odpowiedniej godzinie (planowany czas był wyznacznikiem, w której było się grupie).
Na starcie wymalowane kropki, na których powinniśmy się ustawić, by dystans był zachowany. Wszystko w 100% dopracowane.
START Silesia Marathon 2020
Dla mnie start był zabawą, swoje zrobiłem we wcześniejszych zawodach triathonowych, a tutaj miałem okazję cieszyć się atmosferą… i towarzyszyć Sztanga is a girl w jej biegu.
Początek bardzo spokojnie, przez park… nieliczni kibice wzdłuż trasy oklaskiwali biegaczy. Potem była moja ulubiona część (nie licząc mety oczywiście) biegu… czyli centrum Katowic. Można o Katowicach powiedzieć wiele złego… ale przez ostatnich kilka/kilkanaście lat zrobiły też krok do przodu i centrum wygląda naprawdę fajnie.
Dalszy bieg…
Centrum Katowic to w przypadku trasy półmaratonu najciekawszy moment, potem, poza paroma fragmentami, jest już mniej ciekawie. Trasa omija Nikisz – a tam warto zajrzeć – jeżeli się nie było. Umożliwia to start na pozostałych dwóch dystansach:). Więcej przeczytacie TUTAJ
Kibice
Dużym atutem tego biegu… który jeszcze bardziej doceniłem w tym roku, to kibice. Rok do roku, szczególnie w niektórych miejscach zbierały się naprawdę duże tłumy. Do tego akcja na najlepszą ekipę dopingującą robiła swoje. W tym roku z uwagi na oczywistą sytuację, nie było to do przeprowadzenia… i w niektórych miejscach było pusto i jakoś tak smutno. Szczególnie w miejscach, w których miałem fajne wspomnienia z pozostałych lat.
Jednak totalnie nudno nie było:) była Górnicza orkiestra,
czy zespół w okolicy już przy samym Parku Śląskim.
Sklep Biegacza jak co roku, również i tym razem zaznaczył swoją obecność.
Wolontariusze!
Największą robotę (jak i zazwyczaj), zrobili wolontariusze. Już sam fakt, że chcieli tam być, chcieli pomagać… podawać wodę, izo czy przegryzki, zagrzewać do biegu , super sprawa. Spisali się (jak i co roku) na medal, a patrząc na warunki w jakich się to odbyło… chyba i więcej niż na sam medal:).
Wracamy do biegu
Moja rola tym razem ograniczała się do podawania napojów, zabawiania rozmową, motywowaniu. Ola radziła sobie z każdym kilometrem coraz lepiej. Początek był mocno asekuracyjny, ale im dalej, tym z większą prędkością biegliśmy. Starałem się na bieżąco podawać Oli tempo, do pewnego momentu:). Jak już przekroczyliśmy pewną barierę tempa, postanowiłem tego nie robić, aby jej nie wystraszyć (bo jeszcze by zwolniła).
Siemianowice i podbieg…
Zawsze nienawidziłem tego miejsca, ten podbieg od ronda aż do miejsca w którym wbiega się ponownie do Parku Śląskiego, gdzie jest ciągle pod górę. W poprzednich edycjach tego miejsca bałem się najbardziej. Tym razem biegnąc spokojnym tempem zauważyłem, że jednak nie jest to takie straszne:). Praktycznie nie odczułem tego wzniesienia (myślę, że przy kolejnej edycji to zaprocentuje, bo mój strach przed tym miejscem zniknął:). Potem już tylko zbieg w parku i ostatnia prosta w stronę Stadionu Śląskiego.
Tunel i magia Stadionu
Tutaj znowu zaczyna się moje ulubione miejsce… czyli tunel, którym wbiega się na Stadion, to oświetlenie, słychać już gwar i widać bieżnię. Po chwili wbiegamy na Stadion i mamy ostatnie metry przed wbiegnięciem na metę. Całość za każdym razem robi na mnie wielkie wrażenie. Emocje na najwyższym poziomie. Meta znowu smakuje cudownie.
A jak poszło Oli?
Biorąc pod uwagę fakt, że prawie nie biega, to wynik bardzo fajny 🙂 niewiele zabrakło do złamania 2h i muszę przyznać, że jestem z niej dumny. Mimo tego, że na kilka dni przed startem była przeziębiona, do tego w trakcie biegu miała awarię ze stopą (o tym więcej TUTAJ), dała radę. Sama określiła to tak
Trochę się bałam. Ostatni raz przebiegłam więcej niż 10 km jakieś 6 lat temu. W sumie nie biegam wcale, a moje ostatnie dwa treningi biegowe skończyły się problemami ze ścięgnem Achillesa. Do tego zawalone zatoki i nie do końca doleczona ostatnia infekcja.
Ale chyba jednak lubię się trochę sponiewierać, poprzeżywać duchowe uniesienia i ukradkiem ocierać łzy. I tak oto ukończyłam #silesiapolmaraton z czasem netto 2:03:31 pobijając swój dotychczasowy czas 2:13 z Półmaratonu wrocławskiego 🙂
coś czuję, że następnym razem te 2h pęknie.
W sumie to chyba rodzinne 🙂
Po tym jak z Olą wbiegliśmy na metę, ona poszła już do naszych dzieci, a ja pobiegłem kawałek pod prąd. Po co? To może od początku… nie mogę nie wspomnieć, że mój Teść też wziął udział w tym półmaratonie. Biega regularnie, zwykle nie więcej niż 10km… ale jak już poszedł z nami odebrać pakiety, to jakoś go naszło że też pobiegnie:). Jak postanowił, tak zrobił, a że był bez konkretnego przygotowania świadczy to, że musiał kupić sobie buty… bo przyjechał do nas w odwiedziny zupełnie nieprzygotowany na ten bieg.
Spotkałem go na jakieś półtora kilometra przed metę, pobiegliśmy później razem kawałek (aż do tunelu), na Stadion wbiegł już sam i… i poszło mu super, 2:13:04, jak na pierwszy półmaraton w życiu:) to super sprawa.
Silesia Marathon 2020 podsumowanie
Cała impreza zorganizowana była super profesjonalnie. Można było czuć się bezpiecznym. Cieszę się, że jako jedna z nielicznych imprez, ta akurat się odbyła. W środku pandemii zorganizować bieg na tyle osób (1214 maratończyków, 1690 półmaratończyków i 194 ultrasów:), to prawdziwy majstersztyk. Bieg jest organizowany pod hasłem “Maraton Bohaterów”… tym razem wielkimi bohaterami była cała ekipa Silesii z Bohdanem na czele. Dzięki im staraniom i wierze w to, że się uda… mieliśmy taką super przygodę i namiastkę normalności.
Do zobaczenia za rok!