Artroskopia kolana – Droga do kontuzji
Moja droga do tej kontuzji zaczęła się już bardzo dawno temu. Zaczęła się w momencie, w którym zacząłem biegać, czyli w 2013 roku. Już po pierwszych kilku kilometrach odczułem pierwsze problemy z kolanami. Pamiętam, że po pierwszych 10km ciągłego biegu – 2 tygodnie spędziłem na ketonalu. Nie było to zbyt odpowiedzialne… tym bardziej, że nadal wtedy biegałem.
Już w 2016 wpadł u mnie wpis „Biegacz musi lubić ból” , przez te kilka lat przeszedłem wiele mniejszych i większych kontuzji. Nawet w 2017 planowałem wziąć się porządnie za siebie i zadbać o ogólną sprawność, aniżeli tylko biegać. Dało to swoje efekty i 2:55 w maratonie.
Od tego momentu była trochę równia pochyła. Przestałem tak mocno trenować, z dnia na dzień treningi ogólnorozwojowe poszły w zapomnienie. Straciłem w pewnym sensie motywację do sportu.
Szukałem jej w wielu miejscach, eksperymentowałem. Pierwotnie chciałem przerzucić się na biegi górskie – ale to nie było w stanie mnie odpowiednio nastroić. Potem pojawił się triathlon.
To mi dało pewnego kopa – ale jednak nie takiego, jak mój #crushing3 . W drugim sezonie triathlonowym wybrałem się do Gdyni i tam po raz pierwszy od 2013 (całkiem przypadkowo), załatwiłem sobie kolano. To była chyba ta kropelka, która przelała czarę i zapoczątkowała zjazd po równi pochyłej. Będąc w wesołym miasteczku na samochodzikach, uderzyłem autkiem w bandę, a kolanem w auto.Zawody miałem dzień później, pełen emocji i adrenaliny dałem radę dokończyć. Jednak problem nie ustępował. Potem była 3 tygodniowa przerwa i Enea Bydgoszcz Triathlon. Nie był to najlepszy pomysł :). Szczególnie, że potem czekała mnie kolejna dłuższa przerwa. Już wtedy zacząłem diagnozować to kolano, coś tam powoli zaczynało się klarować. Zmieniałem wtedy pakiet medyczny z jednej firmy na drugą, a do tego akurat przestało boleć, więc odpuściłem. Nie muszę chyba mówić, że to był błąd.
2022 sądny dzień.
Plany na 2022 miałem bardzo ambitne. Motywacji trochę mniej. Biegałem bez większego planu, pływałem i jeździłem na rowerze. Waga zaczynała trochę rosnąć, ze startową (67kg) pożegnałem się już dawno. Zaczynało się pojawiać 72-73kg. Treningi ogólnorozwojowe już dawno zapomniane.
Wtedy pojawił się Ultrabies i ponad 30km po górach. Wszystko było dobrze, bieg razem z Olą, w miarę spokojnym, kontrolowanym tempem. Po dotarciu na metę, nadal nie zdawałem sobie sprawy z tego, co mnie czeka… Nie sądziłem, że wszystko runie jak domek z kart… ale o tym, następnym razem. Teraz przejdźmy do wniosków – bo po to to napisałem
Wnioski
Ten tekst powstał po to, by pomóc Wam (jak i mnie), nie iść znowu tę samą drogą. Ja wiem, że my biegacze zdecydowanie bardziej wolimy zrobić kolejny kilometr, aniżeli poświęcić trochę czasu na rozciąganie… o innych ćwiczeniach już w ogóle nie mówiąc. Ja mam swoją nauczkę… mam też „postanowienie poprawy”. Zakładam, że gdybym cały czas robił to, co w 2017/18, to tej kontuzji bym nie miał. Teraz zanim zacznę biegać, skupię się na kilku elementach. W momencie jak dostanę zielone światło do biegania – również będę pochodził inaczej, aniżeli tak, jak w ostatnich latach. Droga do kontuzji jest prosta… więc trzeba się od niej trzymać z daleka.
- Analiza biegu – tak na początek, coś, co pozwoli nam poprawić naszą technikę biegania. Od tego warto zacząć. Ten punkt mam już za sobą (o tym więcej TUTAJ)
- Praca nad techniką – to wynika naturalnie z powyższego. Jak już będziemy wiedzieć, co poprawić – to pracujemy nad tym właśnie. Jak tylko zacznę biegać – zamiast na kilometrażu i prędkości, skupię się na technice.
- Ćwiczenia uzupełniające – czyli coś, co ma nas przygotować do biegania, ma wzmocnić nasze mięśnie tak, by odciążyć jak najbardziej części „szybko zużywające się” :).
- Rozciąganie – oj tak… to na pewno będzie dla mnie trudne, ale też będzie to taki „must have” po biegu.
- Rolowanie – czy to na wałkach, czy rollerach… czy z pistoletem do masażu, ale tak – to też wpadnie.
- Wizyty i fizjoterapeutów – jak skończę rehabilitację, to na pewno raz na jakiś czas nada będę odwiedzać Fizjo – czy to po kolejne wskazówki jak nad sobą pracować – czy po prostu po porządny masaż (nie ukrywajmy, żaden pistolet czy roller nie zastąpi tego w 100%).
Podsumowanie – droga do kontuzji
Na moje problemy z kolanem złożyło się kilka czynników. Nie stało się to z dnia na dzień. Sam bieg był jednym z czynników. Zabrakło jednak w ostatnich latach czynników, które neutralizowałyby rozwój kontuzji. Zdecydowanie warto postawić na wszelkie „urozmaicenia” treningu. Bo w dłuższej perspektywie czasu – po prostu się to opłaca.